środa, 22 lipca 2020

Nasze przeboje z kuchnią IKEA

Od początku rozważaliśmy zakup kuchni od IKEA. Na samym początku chcę rozwiać Wasze wątpliwości w ogólnym rozrachunku jesteśmy zadowoleni, ale zdarzyło się też parę wtop związanych z tym zakupem.


Zacznijmy od początku. Wyborem mebli do kuchni zaczęliśmy się interesować już dużo wcześniej, dużo przed rozpoczęciem prac wykończeniowych w naszym domu. Jedyną kwestią sporną był wybór właściwego koloru, ostatecznie uległam wizji mojego męża i zgodziłam się na szary Bodbyn.


Przeczytaliśmy masę opinii w internecie i wydawało mi się, że już nic nas nie zaskoczy. Więc dobrze przygotowani czekaliśmy na pierwszą większą promocję.

Dużo wcześniej wybraliśmy się do IKEA, aby dowiedzieć się ile wcześniej jak zacznie się promocja mamy się tam stawić. Pani poinformowała nas, że nie ma z tym problemu, nie trzeba się spieszyć. Jakież było nasze zdziwienie gdy przyjechaliśmy umówić się na projektowanie, a tam otrzymaliśmy informację, że niestety mają takie obłożenie, że na promocję w tym terminie się nie załapiemy. Byłam totalnie tym poirytowana, no ale cóż jak to się mówi - życie. Na szczęście w niedługim czasie weszła kolejna promocja i teraz już na samym początku jej trwania udaliśmy się do sklepu umówić się na pomiarownie oraz projekt.


I tu spotkał nas kolejny zonk - Pani stwierdziła, że jak nie mamy zrobionej podłogi i sufitu w naszej  kuchni to nikogo na pomiarownie nie wyśle :(

Moja irytacja w tym momencie sięgnęła zenitu, na szczęście mój mąż załagodził sprawę błagając Panią, że na pewno do przyjazdu osoby odpowiedzialnej za pomiarownie wszystko będzie zrobione.

O tyle dobrze, że prace wykończeniowe w naszym domu trwały już w pełnym zaawansowaniu i mogliśmy poprosić fachowców, aby zmienili jedynie ich kolejność. Po dwóch dniach podłoga w naszej kuchni i sufity podwieszany były gotowe. Pan przyjechał wszystko pomierzył, i miało być ok.


W końcu nadszedł ten dzień. Pojechaliśmy na projektowanie. I tu zostaliśmy przywitani stwierdzeniem- ,, My nie lubimy takich dużych kuchni". Na szczęście już wcześniej sama wstępnie zaprojektowałam sobie układ szafek na plannerze dostępnym na stronie IKEA. Miałam spisane dokładne wymiary naszych sprzętów, które wybraliśmy do naszej kuchni. Pan się miotał, wzdychał, że tyle roboty, liczył trzy razy czy wszystkie elementy się zgadzają, chodził dopytywać się o promocję, bo jakimś cudem nic o niej nie wiedział. Jakoś poszło - do czasu, ale o tym dalej.

Po paru dniach przywieźli nam meble, więc skrupulatnie przeliczyliśmy wszystkie elementy czy zgadzają się z fakturą, z czego Panowie nie byli zbyt zadowoleni, ale uparliśmy się, że nie podpiszemy odbioru dopóki nie policzymy, więc nie mieli wyjścia musieli chwilę zaczekać.


Po dwóch miesiącach przyjechała ekipa montażowa. Tu się nie martwcie, że tyle się czeka, my po prostu już chcieliśmy mieć skończone większość prac w domu i dopiero składać te meble. Montaż trwał dwa dni. W  trakcie jego okazało się, że jedna ze ścian swoimi wymiarami rożni się o 2 cm. Tu na szczęście dzięki temu udało nam się zmieścić dodatkową szafkę cargo, a nie panel maskujący, jak było w projekcie pierwotnym.

Niestety w między czasie Panowie stwierdzili, że niektórych elementów brakuje, innych jest za dużo, więc w ciągu tych dwóch dni mój mąż stał się stałym bywalcem IKEA. W trakcie montowania oświetlenia mebli kuchennych okazało się, że zostaliśmy źle poinformowani odnośnie pozostawienia puszek oświetleniowych, przez co musieliśmy dopłacić Panom z montażu, aby przerobili kable do naszego oświetlenia. Już na sam koniec wyszło, że nieodpowiednio jest dobrana tylna zabudowa naszej wyspy. Panowie spisali z nami protokół reklamacyjny, wytłumaczyli co mamy przekazać w punkcie obsługi klienta.



I wtedy dopiero zaczęło się najlepsze.

Zgłosiliśmy reklamację, oraz poprosiliśmy o usługę ponownego montażu przez firmę montującą wcześniej. Niby nie było problemu. Wszystko zostało zgłoszone, Panowie z serwisu IKEA przyjechali, rozmontowali wadliwe plecy wyspy, czekaliśmy na montaż tych właściwych. W dniu zaplanowanego montażu dostaliśmy telefon, że firma się nie wyrobi i czy się zgadzamy na przeniesienie terminu na kolejny dzień. Nie widzieliśmy w tym problemu, dlatego nic nie podejrzewając zgodziliśmy się na takie rozwiązanie. W umówionym dniu nikt się nie pojawił, i tak było przez następny tydzień. W końcu Pan  przez kolejne tygodnie zaczął ściemniać, że nie dostał tego zlecenia z IKEA, więc zadzwoniliśmy na infolinię wyjaśnić sprawę, niestety nikt nie potrafił odpowiedzieć na nasze pytania odnośnie tego zlecenia. Kolejny raz udaliśmy się do sklepu IKEA tym razem stacjonarnie wyjaśnić sprawę. Tu dalej twierdzili, że zlecenie zostało wysłane do firmy montażowej, choć do końca nie są w stanie tego potwierdzić, bo jakiś błąd wyskakuje im w systemie. Więc wykonaliśmy kolejny telefon do tej firmy potwierdzić dzień montażu, w zamian usłyszeliśmy, że tak, ale za dodatkową opłatą. Podziękowaliśmy Panu za takie załatwienie sprawy i zgłosiliśmy sytuację w IKEA, tu sprawa obiła się o centralę w Warszawie i już mając wszystkiego dość zgodziliśmy się na montaż tych pleców przez serwis reklamacyjny. Panowie przyjechali, zamontowali plecy z lekką szczeliną na górze, ale już machnęliśmy ręką bo i tak zakrył to blat.


Na szczęście blat zamawialiśmy już w innej firmie, ale przez te wcześniejsze perypetie przepadł nam termin wstępnie ustalonego montażu i musieliśmy znowu ustawić się w kolejce zleceń.



Jak już wszystko było zamontowane byliśmy prze szczęśliwi, że temat kuchni mamy za sobą :)